- Zimnoch stylowo to bardziej Lennox Lewis, nie Joe Frazier. Ale zmienić coś w jego boksie, by jednocześnie zachować jego atuty, to wymaga czasu - mówi Boxing.pl CJ Hussein, były trener Krzysztofa Zimnocha (20-0-1, 14 KO). Brytyjczyk pracował z Polakiem na sali treningowej przez rok, jednak para rozstała się latem.
Dlaczego pana współpraca z Krzysztofem Zimnochem trwała tak krótko?
CJ Hussein: Szczerze? Nie mam pojęcia. Nie wiem, dlaczego Krzysztof postanowił zakończyć współpracę ze mną. Wszystko było w porządku. Byłem na jego ślubie, a potem nagle postanowił zmienić trenera.
Nie unikniemy tematu walki z Mollo. W Polsce został pan mocno skrytykowany za plan taktyczny na ten pojedynek.
Taktyka była taka, żeby wyciągnąć Mollo za trzecią, może czwartą rundę. Używać ringu i boksować zza przedniej ręki. Unikać walki przy linach, nie wdawać się w wymiany.
Tymczasem Krzysztof podjął się "wybitki" bardzo szybko.
Tak, zgadzam się. To nie był nasz plan na walkę. Mollo jest niebezpieczny w pierwszych rundach. Widziałem go w hotelu, widziałem w jakiej jest formie. Miał siły na dwie, może trzy rundy. Później to byłaby bardzo łatwa robota dla Krzysztofa. Nie pomógł nam też sędzia. Do tego rozmiary ringu... Ring był bardzo mały.
A co z odpornością na ciosy Polaka?
Nie oceniajcie jego szczęki po walce z Mollo. Wiem, że Zimnoch potrafi przyjmować ciosy. Ma dobrą szczękę.
Podczas waszej współpracy Zimnoch miał okazję sparować choćby z Dereckiem Chisorą. Jak wyglądały te sparingi?
Powiem jeszcze coś. Rozwój zawodnika wymaga czasu. Zimnoch przyjechał do mnie z Polski, gdzie pauzował przez dwa lata z powodu bardzo poważnej kontuzji barku. Sytuacja wymagała więc czasu. Zarówno jeśli chodzi o nasze relacje, jak i powrót Krzysztofa do formy. Zimnoch stylowo to bardziej Lennox Lewis, nie Joe Frazier. Ale zmienić coś w jego boksie, by jednocześnie zachować jego atuty, to wymaga czasu. Sparingi Zimnocha i Chisory? Bardzo dobre. Więcej nie mogę powiedzieć, to taka jakby tajemnica treningu. Nie ma sensu wynosić niczego poza salę.